Zatrzymałam się i spojrzałam za siebie. A potem jeszcze przejrzałam zdjęcia w komórce. Tak – najciekawsze przygody przeżywałam wtedy, gdy pozwoliłam sobie na odrobinę szaleństwa. Mam na myśli 2018 rok, bo chyba warto go podsumować. A na pewno to dobry moment. Podsumowanie moich zawodowych działań znajdziesz na blogu piszebochce.pl, ale przecież życie to nie tylko praca. Życie to tak wiele obszarów, że się w głowie nie mieści. A jeśli się mieści to i tak zdumiewa swoją rozległością.
Zadałam sobie pytanie, co tak naprawdę będę długo wspominać? Co pozostanie w mojej pamięci za rok, dwa?
Pierwsza opowieść
Pamiętam tę ekscytację, gdy w ostatniej chwili podjęłam decyzję, zarezerwowałam bilet i pojechałam na drugi koniec Polski do Poznania na wystawę” Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst”. Teoretycznie nie miało prawo to się udać. To był ostatni weekend, gdy wystawę można było jeszcze zobaczyć, a stron internetowa oznajmiała: brak biletów. A jednak – znalazł się jeden bilet dla mnie, gdy zadzwoniłam bezpośrednio do kasy.
Kilka miesięcy później – podobna sytuacja. We Wrocławiu można zobaczyć prace Dalego i Worhola. Wiem o tym, od kilku miesięcy i jakoś nie mogę na nią dotrzeć. Ostatecznie podejmuję decyzję na wariata: jadę. Dowiedziałam się, że z Białegostoku do Wrocławia można dojechać i wrócić do domu tego samego dnia.
Druga opowieść
Skąd pomysł, by w wieku trzydziestukilku lat zapisać się na kurs aktorski? Nie wiem. To chyba zadziałał instynkt albo intuicja. Poszłam się pobawić, poćwiczyć dykcję, a wylądowałam na planie dwóch seriali. No dobrze, nie były to filmy oskarowe tylko paradokumenty, ale pokazały mi więcej niż się spodziewałam. Zaistniałam jako aktorka nieprofesjonalna i zebrałam doświadczenia jako pisarka.
Czy było warto?
Tak! Zdecydowanie tak. Nawet, gdy mam za sobą przykry incydent a każdy wyjazd na drugi koniec Polski łączy się ze sporą dawką zmęczenia fizycznego. Jednak moja dusza odżywa i pyta: „To kiedy znowu zafundujesz mi taką ucztę?”. Co mogę jej odpowiedzieć? Już wkrótce.