Środowe popołudnie. Jedna z białostockich szkół tańca zapełnia się kobietami – na pierwszy rzut oka niewiele je łączy – są w różnym wieku, z różnymi zawodami, z własnymi bagażami doświadczeń. Połączyły je zajęcia z tańca orientalnego potocznie nazywanego tańcem brzucha. Pierwsze skojarzenie – odsłonięty brzuch, chusty z monetkami, piękne stroje. I to wszystko jest, ale za tymi zewnętrznymi akcesoriami kryje się coś więcej. Wiem, bo jestem jedną z nich, bo na zajęcia przyciągnęło mnie pragnienie pracy z ciałem i przełamania blokad. Zatrzymała atmosfera, wspólne wyjazdy i to, jak na mnie wpłynął taniec.
Taniec orientalny, przygoda, przyjaźnie
Może się niektórym wydaje, że chodzi tylko o to, że tancerka pokazuje na scenie brzuch– mówi Katarzyna Duda-Charko, instruktorka tańca orientalnego. – Dla nas kobiet to coś dużo więcej. Uśmiecham się słysząc te słowa – bo tak – to dużo więcej. Dla mnie taniec to mistyczne przeżycia, to nie tylko trening na poziomie ciała fizycznego, choć za to też bardzo go cenię – dodaje Małgorzata Daniło-Gorlewicz, nauczycielka tantry. – Moje ciało fizyczne i wszystkie ciała subtelne, cała moja istota dziękują tu i teraz za taniec.
Choć taniec orientalny to świetna przygoda, dla każdej z nas jest czymś innym; sięgnęłyśmy po niego z różnych powodów. To również niesamowity relaks, to są wspaniałe przyjaźnie, spotkania, wspólne wyjazdy, warsztaty, pokazy, to są przeróżne historie. Nie wspominając już o korzyściach płynących z tańca podczas imprez rodzinnych. Wystarczy jedna piosenka, po której każdy widzi, że masz ten dryg – mówi Kasia Żałobińska, tancerka.Inna kobieta wspomina swoje pierwsze spotkanie z tańcem orientalnym: To było to. Po prostu miłość od pierwszego wejrzenia. Podobało mi się wszystko. Kolory, muzyka, stroje; po prostu cudo! Choć mnie zawsze pociągało coś więcej, nie tylko świecidełka, ale „przekaz”, to że możesz tańcem coś wyrazić a ciężka praca przynosi efekty.
Odwaga w odrywaniu siebie i kobiecości
Taniec orientalny – wspomina Jola – zauroczył mnie mocno tym, że jest tak bardzo, ale to bardzo kobiecy, podkreśla delikatność i subtelność ruchu, gestu oraz zmysłowość ciała. Ten taniec odsłania różne strony kobiecości, poprzez nieznaczny ruch ręką, głębokie spojrzenie, tajemniczy uśmiech, drżące shimmy, po mocniejsze akcenty ciałem, które mimo lekkości pokazują siłę i moc energii, wdzięk Kobiety – uśmiecha się. – Świadomość pracy nad sobą, nad swoim ciałem, nad ruchem i reakcją na ten ruch jest czymś niesamowicie budującym i uzależniającym. Dzięki zajęciom poznaję lepiej siebie.
Wszystkie doskonale wiemy, o czym mówi. Taniec brzucha właśnie tym jest – odkrywaniem własnej kobiecości i poznawaniem samej siebie. To też nabieranie odwagi każdego dnia, by robić to, co dla nas ważne. Dla wielu z nas pójście na pierwsze zajęcia było już przekroczeniem bariery własnych przekonań. Ukazuje to między innymi historia anonimowej prawniczki: Sierpień 2009 r., Turcja, właśnie wróciliśmy z pokazu tańca brzucha. To było magiczne. Niby wcześniej widziałam w telewizji, ale na żywo to zupełnie inne wrażenia. Nie wyobrażałam sobie, że ciało może być takie plastyczne. Przed snem wyobraziłam sobie: ja, prawniczka, w średnim wieku, wyginająca się jak ta dziewczyna… No, śmiechu warte – pulchna pani, która wyskoczyła ze służbowego uniformu i nieudolnie próbuje zrobić coś ze swoim ciałem. Już widzę te uśmiechy. Nie, nie mam w sobie tyle odwagi. Odwagi nabrała dziesięć lat później i dziś mówi: Mając 57 lat wiem, że wiek nie jest żadną przeszkodą do stawiania sobie nowych wyzwań, a paragraf – § – w dzień widzę w dokumentach, a wieczorem na treningu okazuje się, że moje ciało również może przybierać jego kształt. Zachwyca mnie to każdego dnia.
Poruszająca jest również opowieść Małgorzaty: Pamiętam jak kiedyś wyszłam z lekcji prywatnej przed moim pierwszym występem na scenie (solowym), wsiadłam do samochodu i zaczęłam płakać, uwalniać. Musiałam zatrzymać się, gdyż łzy nie pozwalały jechać dalej. Już podczas lekcji nie czułam się dobrze, ale trzymałam się, pękło dopiero, jak wyszłam i zostałam sama ze sobą. Skontaktowałam się wówczas z małą dziewczynką we mnie, taką nieporadną, niewystarczającą, nieudolną, zastraszoną, ale też wykorzystywaną (to z innych wcieleń). Skontaktowałam się z kobietą z niskim poczuciem własnej wartości. Skontaktowałam się z wielką rozpaczą, żalem i złością we mnie za to wszystko. Nie miałam pojęcia, że gdzieś bardzo głęboko siedzą jeszcze takie pokłady, wszak myślałam, że tę pracę w sobie już wykonałam dawno. Taniec kontaktuje mnie z moim wnętrzem i głębią. Dzięki niemu docieram do pokładów we mnie, których pewnie nie odkryłabym inaczej. A scena to już w ogóle największa nauczycielka.
Po drugie – remedium na trudne chwile
Gest ręką, uśmiech, miękkie biodra – to widać na zewnątrz. Pod tym ukrywa się opowieść, chociażby Beaty, która sięgnęła po taniec, gdy znalazła się na życiowym zakręcie po zakończeniu toksycznego związku. Szukałam drogi – opowiada – aby udowodnić sobie, że jestem wolną kobietą przez duże K. Któraś inna wspomina: To było dawno temu… byłam w rozsypce… trafiłam pewnego dnia na zajęcia tańca brzucha. Miejsce gdzie mogłam zapomnieć o problemach, oderwać się ( i tak jest do dzisiaj). Od tamtego momentu, nieraz miałam trudne sytuacje w życiu, i pamiętam to oczyszczające uczucie, gdy w trakcie zajęć całe te złe emocje uchodzą.
Ile w tym prawdy – wtrąca Katarzyna Duda-Charko. – Doświadczyłam nie raz na sobie. Taniec uratował mnie w wielu trudnych sytuacjach życiowych. Dziękuję Bogu, losowi, że znalazł mnie i że kiedy go potrzebowałam nigdy nie opuścił.
Gdy słucham tych historii sama przypominam sobie, gdy taniec ratował mnie. To, ile mi dawał, gdy pojawiały się kolejne lock downy, gdy życie podstawiało mi nogę. To całe skupienie na sobie i na ruchu sprawiało, że odzyskiwałam równowagę. Im bardziej szalony układ, im trudniejsze figury – tym więcej spokoju się pojawiało.
W stylu body positive
Według raportu Mobile Instytute 48% Polek nie lubi swojego ciała. „Wyniki badania pokazują wyraźnie, że znaczna część Polek nie lubi swojego ciała. Jak więc w tym kontekście wygląda relacja kobieta-ciało? Najwięcej, a dokładnie jedna trzecia kobiet, ocenia ją jako „pełną wdzięczności i szacunku”, co jest pozytywnym wynikiem. Niestety niemal jedna czwarta (23%) określa ją jako >>wymagającą i surową<<, a 22% na >>krytykującą i oceniającą<<”.
A jak wygląda relacja tancerka brzucha – ciało? Doskonale pamiętam dzień, gdy przed lustrem ćwiczyłam układ. Wtedy chyba po raz pierwszy z zachwytem spojrzałam na swój brzuch. Na to jak widać na nim kolejne ruchy, jak zmienia się w każdej pozycji. Wtedy odkryłam, że lubię swój brzuch – taki jaki jest – i że nie muszę go zmieniać.
Nie jestem jedyną, która odkryła swoje piękno dzięki tańcowi brzucha. Opowieść Eweliny o drodze do akceptacji ciała, wręcz ściska za gardło: Mądra, mówiono mi, bystra też, grzeczna i układna… nawet ładna… ale ja byłam przede wszystkim gruba. Po prostu. Moja nadwaga towarzyszyła mi odkąd pamiętam, ciężko było z nią walczyć, zarówno mi jak i moim rodzicom. Dziś wiem, że wynikało to z wielu problemów, ale tu nie o tym mam pisać. Po prostu. Przez lata walczyłam o smukłą sylwetkę, myślałam, że jak schudnę to pokocham siebie i może zacznę tańczyć dla ludzi. Bo dotąd tańczyłam tylko dla siebie. (…) Wzięłam udział w warsztatach , które łączyły w sobie warsztat gimnastyki słowiańskiej oraz tańca brzucha. Pamiętam, że dziewczyny z Feniksa zatańczyły wówczas cudowny układ, który spowodował, że miałam ciarki na całym ciele. Nie mogłam oderwać od nich oczu. Piękne kobiety, długie włosy, piękne kobiece kształty, wdzięk… Odpłynęłam. Zobaczyłam piękno innych kobiet, ale również swoje. Doceniłam to, że jestem kobietą. Mamą, żoną, ale przede wszystkim kobietą. Mam krągłe kształty, ale zrozumiałam, że mogą być piękne. Wystarczy je tylko odpowiednio przystroić. I nie mówię tu o wyszukanych fatałaszkach. Mówię tu o uśmiechu, szczęściu i radości oraz miłości do siebie. Nie mogło być inaczej jak tylko tak, że pokochałam TANIEC ORIENTALNY. Muzyka, monetki przy chustach spowodowały, że przenosiłam się w inny świat. Kolorowy, piękny. To wszystko sprawiło, że poczułam się najpiękniejszą kobietą, arabską księżniczką…
Dużo więcej niż rozbieranie się na scenie
Gdy myślę o tańcu orientalnym , dźwięczą mi w głowie słowa: „Na scenę wchodzi królowa”. Bo kobieta jest właśnie królową, pewną swojej mocy, świadomą siły, a równocześnie miękką w ruchach, zmysłową. Chyba żaden inny taniec tak nie łączy pozornych przeciwieństw. Miękkości i siły. Zmysłowości i prostej postawy.
Taniec orientalny daje mi możliwość cieszenia się swoim ciałem, płynnością ruchów, ale też pozwala odkryć wyraźną granicę. Królowa może pokazywać siebie, zgadza się, by inni ją podziwiali, ale mówi: „Bez mojej zgody nie przekroczysz granicy”. Cóż, w świecie starego dziada patriarchatu to wręcz rewolucyjny przekaz.
A jak to widzą mężczyźni? Kiedyś mój mąż – mówi Małgorzata – patrząc na mnie jak tańczę powiedział coś, co zapamiętam do końca życia. Powiedział tak: “Wiesz jak tańczysz i ja się przyglądam, to wcale nie widzę w Tobie obiektu stricte seksualnego, a widzę piękno kobiety, piękno kobiecego ciała, moc i wdzięk”.