Każdą historię można napisać na nowo. Wystarczy przewinąć do początku. Nacisnąć „delete” – i gotowe. Każde zdanie można zmienić. Każde słowo zastąpić innym. Z życiem bywa gorzej. To, co raz przeżyte, pozostaje zapisane na zawsze, choć bywa różnie opowiadane. Choć pamięć łaskawie bywa wybiórcza i ulotna. Chce pani, bym opowiedziała swoją historię? Dobrze. Zrobię to. Czemu nie? Ale to będzie wersja na dzisiaj. Czytaj dalej Trudna miłość “ubrana w słowa”
Diabeł w kieliszku
To była ważna kolacja, bo służbowa. Wiele od niej zależało. Nawet więcej niż chciała. Może dlatego jej diabeł stróż był tak blisko, że prawie mogła go zobaczyć. Pływał kraulem w kieliszku wina w tę i z powrotem. Udawała, że nie słyszy cichego plusku i nawet wcześniej czy później planowała podnieś kieliszek do ust. Ale coś ją powstrzmały.diabełymywało. Może jednak widziała, jak diablątko rozkosznie się tapla, jak siada na brzegu kieliszka i otrząsa się jak pies, a kropelki wina lekko plamią obrus. Uśmiechała się, jakby próbowała zakryć zakłopotanie.
Bo przecież nie wypada, aby diabeł tak bezczelnie otrząsał się z wina i brudził obrus.
W domu mógł sobie jeszcze na to pozwolić, ale nie tutaj, nie w tej drogiej restauracji, nie na tym tak ważnym spotkaniu. Ach ten diabeł, na zbyt wiele sobie pozwalał i to nie pierwszy raz. I nie dość, że się otrząsał, do tego jeszcze swoją aureolę wyżymał jak starą szmatę i to prosto na obrus. Absurd totalny. Najchętniej by go złapała za te mokre kłaki i dyskretnie schowała do torebki, gdzie było jego miejsce. Ale przecież ona go nie zauważyła. A kolacja toczyła się powoli i spokojnie. A diabeł szalał. Już prezesowi zaglądał do talerza, już ważnym gościom szperał w kieszeniach. A ona po prostu się uśmiechała. Bo co miała robić? Przecież diabły nie istnieją, szczególnie tak dziwne i niepełne jak ten jej. Ale to przez niego się jąkała, była zmieszana i nie miała odwagi na decydujący ruch. Nawet jeśli się do tego nie przyznawała. Nawet jeśli rzeczywiście nie widziała diabła w swoim kieliszku. A wino nie było smaczne.
(Opowiadanie pochodzi z tomiku “Podróż”)
Czy każdy żart to tylko żart? – #metoo
Pamiętacie jeszcze akcję #metoo? Tę falę kobiecych opowieści o świecie, w którym musimy przypominać, że jesteśmy ludźmi, którym należy się szacunek. O świecie, w którym zapomina się, że mamy swoje granice, uczucia, których nikt nie ma prawa naruszać.
Akcja zakończyła się kilka miesięcy temu, a ja nie spodziewałam się, że tak szybko znowu będę miała opowieść z cyklu #metoo. Czytaj dalej Czy każdy żart to tylko żart? – #metoo
Jak odnaleźć siebie “tu i teraz”?
Jest sierpień. Bociany zbierają się do lotu – spakowały już ostatnie walizki. A może to ja się zbieram? Spakowałam się. Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Zbiegłam po schodach. A może to ona? W mojej sukience. Z moją walizką. Złapała taksówkę. Odjechała.
– Czy wie pani, gdzie można kupić bilet parkingowy? – Chłopak w czarnym T-shircie podszedł do niej, gdy zamykała drzwi samochodu.
– Tutaj? – Bezradnie się rozejrzała wokół siebie. – Nie wiem. W kiosku. W sklepie… Ale nie tutaj…
– Nie ma tu parkomatów?
Pomachała głową. Czytaj dalej Jak odnaleźć siebie “tu i teraz”?
Pochwała snobizmu – bo snobizm wcale nie jest zły
Jeżeli czytając tytuł, zauważyłaś, że jest on parafrazą dzieła Erazma z Rotterdamu „Pochwała głupoty”, jesteś snobką. Powiem więcej, nawet jeśli tylko rozumiesz znaczenie słowa „parafraza” lub po prostu wiesz, kim był Erazm z Rotterdamu, też jesteś snobką.
Możesz teraz zapytać, o co chodzi. Co wiedza i oczytanie mają wspólnego ze snobizmem? Otóż mają.
Snobizm dzisiaj, czyli tak naprawdę co?
Gdy piszę o snobizmie i snobie, wcale nie mam na myśli „bezkrytycznego naśladowania sposobu bycia, gustów lub poglądów ludzi, którzy Ci imponują” – taka jest słownikowa definicja snobizmu. Czytaj dalej Pochwała snobizmu – bo snobizm wcale nie jest zły