Kiedy diabeł jest smutny, róża więdnie. Opadają jej płatki. Listki obwisają. Róża i demon płaczą razem.
Kiedy otworzysz książkę, wysypią się z niej drobinki kurzu. Spróbuj im się przyjrzeć. Zobaczysz, że to wcale nie kurz, a małe zasuszone diabełki. Ktoś o nich zapomniał, choć wcześniej szukał ich w płatkach róż. Zebrał je do kieszeni, a potem włożył do książki. Teraz nieco wyblakłe, wirują w powietrzu i tańczą jak na balu, który odwiedziła faustowska Małgorzata.
Współczesna czarownica zamiast miotły ma laptopa, zamiast rzucać uroki, pisze bloga. Oczywiście na swój temat. Po czym ją poznać? Trudno powiedzieć. Może nieco głośniej klnie, gdy ucieknie jej autobus, a może bardziej złorzeczy, gdy obleje egzamin na prawo jazdy.
Hej! Nie mówcie o mnie, jakby mnie nie było, jakbym była nieobecna albo nieżyjąca. A może rzeczywiście mnie nie ma? Może nie żyję, tylko o tym nie wiem, a oni wiedzą? Czy jest to możliwe? Może jest… Gdyby nie było, nie siedzieliby tak i nie rozmawiali o mnie, jakbym nie istniała, chociaż siedzę na fotelu obok. A przecież siedzę. Jestem. Albo mi się tak wydaje. Oni wiedzą lepiej.
***
Jestem wiedźmą, czarownicą, jak zwał, tak zwał. W każdym razie zawarłam kontrakt z diabłem i czasami latam na sabaty. Przyszedł do mnie któregoś wieczoru… Kto? Diabeł. Nie mówiłam? Nie dosłyszeliście? Przepraszam. A więc wszystko wyjaśniam: przyszedł do mnie diabeł i zaproponował mi podróż na miotle.
(…)
Zaklinam rzeczywistość. Wiśniowa pomadka na ustach przydaje odbiciu w lustrze potęgi. Zęby stają się bielsze, więc uśmiecham się szerzej. Nie muszę wstydzić się zębów.
Zaklinam rzeczywistość i powstrzymuję ziewanie na zajęciach. Już nic mnie nie interesuje oprócz tej ciemności za oknem.
Zaklinam rzeczywistość i milczę namiętnie, gdy on do mnie mówi. Udaję, że nie rozumiem. Koniuszkiem języka oblizuję wargi.
Całość znajdziesz w tomiku opowiadań “Podróż”.