Czy naprawdę aż tak nudne? Inaczej o “Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej

Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej

Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej? Już słyszę głosy niektórych z Was: „Nad Niemnem? Ale to takie nudne, te ciągnące się opisy”. Może tak jak u mnie krążą Ci po głowie hasła: praca u podstaw, praca organiczna, idealizacja pracy, powstanie styczniowe.  Może jeszcze pamiętasz historię miłości Justyny i Janka, Mogiłę oraz grób Jana i Cecylii. Teraz gdy po latach wróciłam do powieści Orzeszkowej, zobaczyłam coś, co kiedyś przeoczyłam. Co takiego?

Brakująca część literatury

Jeżeli w książkach do historii prawie pomija się rolę kobiet, to podobny los spotkał literaturę i to, jak się ją omawia na lekcjach języka polskiego. Wystarczy spojrzeć na listę lektur obowiązującą na maturze i zwyczajnie policzyć, ilu jest mężczyzn a ile kobiet. Policzyłam i wyszło mi, że wśród czterdziestu autorów polskich pojawia się tylko sześć kobiet. Czy to znaczy, że kobiety nie pisały? Sięgam na półkę po antologię Poetki przełomu XIX i XX wieku, a tam znajduję wiersze dwudziestu trzech kobiet. Ciekawe, że od średniowiecza do współczesności autorzy podstawy programowej zobaczyli tylko sześć kobiet.

A teraz czas na postaci kobiece. Są, oczywiście, że są. Niewinne, kochanki, dziewczyny z sąsiedztwa. Z rzadka pojawiają się czarodziejki, władczynie i artystki. Często wydają się mniej istotne. Czasami mogłoby ich w ogóle nie być. Bywają trofeum, nagrodą za chwalebne czyny jak w prozie Sienkiewicza.

Ale co z tym Nad Niemnem?

Już powoli przechodzę do sedna, pozwolisz tylko, że jeszcze przypomnę pewien fakt związany z prawami kobiet. Od 1807 roku na ziemiach polskich obowiązywał tzw. Kodeks Napoleona, według którego kobieta zamężna była „wieczyście małoletnia”, a wręcz ze swej natury stawała się niewolnikiem mężczyzny. W praktyce oznaczało to, że nie mogła sama decydować o swoim majątku, opiece nad dziećmi, pracy. To prawo obowiązywało przez kolejne sto lat, określając granice kobiecej wolności*.

Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej

Jest rok 1888. Ukazuje się wydanie książkowe Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej z Justyną Orzelską jako główną bohaterką, która nie dość, że nie zachowuje się jak małoletnia, to wręcz samodzielnie podejmuje decyzje o sobie i swoim losie. Łamie konwenanse, sama sobie wybiera męża, odrzucając świetną partię i generalnie układając swoją przyszłość zgodnie z własnymi pragnieniami. W szkolnych opracowaniach mówi się o tym, że Justyna odnalazła szczęście dzięki pracy, prostocie życia. I tak jest, tyle, że nie stałoby się tak, gdyby sama nie zaczęła decydować o sobie, łamiąc konwenanse i odrzucając narzuconą jej przez społeczeństwo rolę.

W tym samym czasie Prus w Emancypantkach wyśmiewa ruch emancypacyjny kobiet i udowadnia, że kobieta jest zbyt słaba, by radzić sobie z rzeczywistością. W tym samym czasie Sienkiewicz tworzy kolejne postaci kobiece, które są ozdobami powieści przestawianymi z kąta w kąt.

O co mi chodzi?

Uderzyło mnie to, że jakoś nigdy nie łączyłam Nad Niemnem z wątkiem feministycznym, emancypacyjnym. Choć zawsze lubiłam tę powieść i jej główną bohaterkę, nie dostrzegałam w jej postawie niczego niezwykłego. Wydawało mi się to całkiem naturalne, że kobieta wybiera sobie męża, odrzuca to, co jej się nie podoba. Tyle, że oczywiste jest to dzisiaj, a niekoniecznie w czasach, gdy powieść powstawała. Skąd to przeoczenie?

Z ciekawości otworzyłam podręczniki licealne, które od lat stoją na mojej półce. Jeden z 1998 roku, drugi z 2003**. Różni autorzy, inna podstawa programowa, bo po drodze była reforma oświaty. Autorzy żadnego z tych podręczników zdają się nie zauważać, że Orzeszkowa wprowadza do powieści wątek feministyczny. Że w Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej to kobieta (!) staje się reprezentantką wartości epoki, nowoczesnym i w ten sposób zabiera głos w dyskusji na temat losu kobiet. Skoro nie widzą tego autorzy podręcznika, czy ma szansę pojawić się w powszechnej świadomości? A zatem czy miało szansę pojawić się w głowie licealistki?

Czy tak ma zostać? Nie oszukujmy się, jeśli się o czymś nie mówi, to tego nie ma. Jeśli nie zauważa się oczywistego wątku, on nie istnieje. Zacznijmy mówić, zauważać – nie tylko na poziomie studiów wyższych i badań literaturoznawczych – ale na tym, od którego zaczyna się budowanie świadomości literackiej i kulturowej. W efekcie przywróćmy historię kobiet.

P.S. Portret Justyny pochodzi z kart do nauki scenopisarstwa. jego autorem jest Artur Ciechorski.

*Zob. A. Kowalczyk, Brakująca połowa dziejów. Krótka historia kobiet na ziemiach polskich, Warszawa 2018, s. 76.

**T. Bujnicki, Pozytywizm. Podręcznik literatury dla klasy drugiej szkoły średniej, Warszawa 1998.
K. Biedrzycki, D. Pasieka, B. Pędracka, Opowieść o człowieku. Język polski. Klasa 2, Kraków 2003.