Czasami chowała swoją twarz w poduszkę, by łzy nie ujrzały światła dziennego. Lecz ono i tak uparcie się wdzierało przez pierze i zaciśnięte powieki. Zmęczona walką podnosiła głowę.
Dziś go ujrzała, lecz nie na dnie szklanki. Stał naprzeciwko niej. Przyglądała mu się długo. Zdawał się jej nie widzieć. Patrzył przed siebie, ale gdy chciała odejść, spojrzał na nią.
– Zrezygnuj z marzeń, a oddam ci twoją duszę – powiedział i znikł.
Od tego dnia widuje go często. Czasami siada na brzegu poduszki i pilnuje, aby nie płakała. Nigdy nic nie mówi, tylko patrzy przez okno i liczy obłoki. Chyba czeka na odpowiedź.
- Kim się stanę, gdy zwrócisz mi duszę? – spytała.
- Poetką – zaśmiał się.